poniedziałek, 14 lutego 2011

Hobbit, czyli o moim liźnięciu fantastyki (pozytywnie!)

Zawsze, ale to zawsze półki z fantastyką omijałam taaaaakim szerokim łukiem. Ekranizacji "Władcy Pierścieni", mimo, że leciała w telewizji już X razy, też nie miałam zaszczytu obejrzeć. Ale na półce swojego chłopaka zobaczyłam książkę "Hobbit, czyli tam i z powrotem" i z nudów zaczęłam czytać.
O matko jedyna, jak mnie wciągnęło! Nie przesadzam. Już dawno tak zachłannie nie przerzucałam kolejnych stron. Tolkien stworzył piękną historię hobbita Bilbo Bagginsa, którym razem z krasnoludami oraz czarodziejem Gandalfem wyrusza w pełną przygód podróż po to, by odebrać zagrabione niegdyś przez smoka skarby. Każda strona powieści obfituje w nowe, bardzo zaskakujące wydarzenia. Nie sposób tu ich wszystkich wymienić, pewnie i tak byście się nie połapali. Tego nie da się opowiedzieć. To TRZEBA przeczytać. I choćbyście nie wiem jak bardzo nie lubili książek fantastycznych (ja oczywiście zdania o nich nie zmieniam ;P), to jest pozycja obowiązkowa. Koniec kropka. :)

Moja ocena: 6/6

1 komentarz:

  1. Właśnie czytam "Drużynę pierścienia" ;) A "Hobbita jakoś ominęłam" :P Ale na pewno nadrobię, bo i fanką fantastyki jestem ;)

    OdpowiedzUsuń