Trochę wstyd się do tego przyznać, ale do bodaj zeszłego roku nazwa "Forrest Gump"nic mi nie mówiła. Jednak w ramach zapoznawania się z klasykami kina obejrzałam wreszcie ten zachwalany pod niebiosa film. Po obejrzeniu go kilka razy, z zachwytem porwałam się na książkę. A że mówią, iż adaptacja filmowa jest zawsze gorsza od książkowego pierwowzoru, więc oczekiwania miałam wygórowane.
Mówiąc krótko - jestem zawiedziona. Książkowego i filmowego Forresta łączy to, że są idiotami, półgłówkami czy, jak kto woli, pacanami (to tylko garstka ciut obraźliwych określeń, Forrest znajduje na siebie miliony epitetów). Natomiast różni ich niemal wszystko. Gump w książce przeżywa zupełnie inne przygody, są one jednak dziwne i nieautentyczne. W filmie one wspaniale się łączą, wynikają jedna z drugiej, a książka to ciąg chaotycznych wydarzeń, bez specjalnego ładunku emocjonalnego.
Oglądając Gumpa, czułam wzruszenie, trochę się śmiałam, ogólnie mówiąc zaangażowałam się emocjonalnie w akcję. W przypadku książki tak nie było.Książkowe postaci są blade, prawie pozbawione kolorów, cech charakterystycznych (szczególnie mówię tu o Jenny, która w filmie jest przecież tak wyrazista i nietuzinkowa).
Oczywiście nie myślcie, że powieść jest fatalna. Fantastycznym pomysłem jest koncept idioty, który doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej ułomności, jednak za wszelką cenę z nią walczy. Pragnie pokazać światu, że ludzie o niższym IQ także mogą normalnie żyć, pracować, kochać. Dodatkowo ciekawe jest też połączenie losów (nie)zwykłego człowieka z autentycznymi wydarzeniami najnowszej historii Ameryki. Idee są interesujące, jednak jak już zaznaczyłam, z ich wykonaniem u Grooma jest już gorzej. Podejrzewam, że tak krytycznym okiem patrzę na powieść, ponieważ film mnie zachwycił. Chciałam w książce znaleźć te same emocje, które towarzyszyły mi podczas oglądania adaptacji, ale niestety się to nie spełniło.
Powieść dość ciekawa, lecz bez fajerwerków - 4/6
Powieść dość ciekawa, lecz bez fajerwerków - 4/6